czwartek, 2 listopada 2017

Biennale w metalu

Od dziecka pamiętam metalowe rzeźby zdobiące pas zieleni rozdzielający obie jezdnie ulicy Kasprzaka. Nieodłączny element krajobrazu Woli, wrósł bardzo mocno w wizerunek dzielnicy i pamięć mieszkańców. Skąd się tutaj wzięły?


W 1968 roku odbyło się w Warszawie tzw. Biennale Rzeźby w Metalu. Wydarzenie określane z perspektywy lat jako artystyczno-polityczne wzięło sobie za cel rozbudzenie współpracy środowisk artystycznych ze środowiskiem.. a jakże - robotniczym. Wcześniej podobna rzecz się stała w dwóch innych miastach - Elblągu i Puławach. Dwadzieścia warszawskich zakładów przemysłowych udostępniło żelazny złom i zaplecze do prac trzydziestu pięciu artystom, którzy w efekcie końcowym stworzyli omawiane rzeźby :)

  

Pierwotnie rzeźb było 60, choć oczywiście nie wszystkie stały na Kasprzaka. Część z nich tworzyła tymczasową Wystawę Mniejszych Form Rzeźby w Parku Sowińskiego. Podczas przebudowy Kasprzaka część rzeźb przeniesiono w rejon skrzyżowania ulicy Górczewskiej z aleją Tysiąclecia. To tutaj, przed klubem sportowym Olimpia, przez długi czas stała najbardziej charakterystyczna i lubiana rzeźba - Żyrafa.


Dziś przemalowana na szaro (niestety, bo wielu mieszkańców przyzwyczaiło się przez kilkadziesiąt lat do kolorów żółto-niebieskich) wraz z innymi ocalałymi rzeźbami stoi na Skwerze płk. Pacak-Kuźmirskiego w widłach zbiegających się ulic Wolskiej i Kasprzaka. Ze wszystkich 60-ciu zachowało się do dzisiaj niestety tylko 17 rzeźb. Warto wspomnieć, że po latach zapomnienia i zaniedbania, rzeźbami zaopiekował się Zarząd Oczyszczania Miasta dokonując zarazem ich remontu.

 




Mimo abstrakcyjno-ekspresyjnej formy, wiele rzeźb posiada bardzo konkretne, niekiedy pomnikowe nazwy jak np. rzeźba "Dzieciom poległym za Warszawę".



Niekiedy można wręcz samemu odgadnąć tytuł rzeźby. Może komuś z Was uda się tak z rzeźbą poniżej? :) Propozycje-odpowiedzi można wpisywać w komentarzach :)



Na niektórych cokołach zachowały się podpisy autorów wraz z rokiem powstania.


Dla szerzej zainteresowanych tematem, bardzo polecam stronę poświęconą wystawie Biennale: http://biennale68.achjoj.info/. Odnajdziemy na niej skatalogowane rzeźby, wraz z archiwalnymi zdjęciami. Warto tam zobaczyć zwłaszcza te prace, które niestety nie dotrwały w przestrzeni Woli do naszych czasów.





środa, 18 października 2017

Folwark Bródno

Gdyby ktoś zapytał o początki naszego miasta, bez trudu każdy wskaże gdzie rozwijała się Stara Warszawa. O ile istotnie Stare Miasto dało początek miastu stricte, to nie jest ono jednak najstarszym miejscem osadnictwa w obrębie aktualnych granic stolicy. Podążając śladem najdawniejszych osadników, trafić powinniśmy na Bródno :)

Dziś kojarzone głównie z blokowiskami i Cmentarzem Bródnowskim, swoją historię rozpoczęło już w IX / X wieku. Wtedy to na terenie Lasu Bródnowskiego powstał warowny gród. Nazwa, dziś kojarząca się niezbyt estetycznie, pochodzenie ma na szczęście dalekie od skojarzeń - przez tereny Bródna przepływała bowiem rzeka Brodnia. Obecnie częścią jej dawnej doliny płynie Kanał Bródnowski.


Był więc gród, później królewska wieś. W wieku XIX powstał folwark, należący do Szpitala św. Ducha. Ziemie tegoż folwarku wykorzystane zostały w czasach PRL-u do utworzenia Państwowego Gospodarstwa Rolnego czyli tzw. PGR - konkretnie PGR "Bródno". Dominowała w nim hodowla zwierząt, ale wytwarzano tu także przetwory owocowe.

Po upadku PGR-ów stała się tutaj rzecz dość wyjątkowa. Część terenu przejęła bowiem prywatna spółka... zachowując w nazwie "PGR Bródno", logotyp PGR-u a nawet w dużej części profil wykorzystania terenu. Mimo bezpośredniego sąsiedztwa blokowisk, nadal więc spotkamy tutaj i zwierzęta i uprawy :) Brzmi niewiarygodnie, więc tym bardziej warto przyjrzeć się tematowi bliżej - najlepiej oczywiście wybierając się na spacer bezpośrednio pod adres ul. św. Wincentego 92. Co tu dziś spotkamy?




Przede wszystkim działa tutaj Warszawskie Centrum Edukacji Przyrodniczej i Rekreacji "Folwark Bródno". Dobrze widoczne od strony ulicy dzięki charakterystycznemu budynkowi z dużym szyldem.



Na terenie Folwarku trafimy głównie na mini-zoo. Dużą sympatię zyskały już tutejsze kozy, ale w klatkach zobaczymy także ciekawe gatunki ptaków. Opisy na tabliczkach pozwalają zapoznać się dokładniej ze zwierzętami, jak w prawdziwym ZOO :)








Nieco w głębi znajduje się stylowy dworek dyrekcji. W jego otoczeniu napotkamy ekspozycję maszyn rolniczych.



Za dworkiem solidna porcja edukacji - zobaczyć możemy jak wyglądają różne rośliny uprawne, w dużej części zioła / przyprawy. Z ciekawszych gatunków odnaleźć można np. tytoń.

Z "polem" uprawnym sąsiadują szklarnie oraz duże miejsce na ognisko. Organizowane są tutaj rozmaite wydarzenia, w tym miesiącu doskonałą okazją do odwiedzin było Święto Dyni.

















Poza samym Folwarkiem, działają tu również inne placówki, wszystkie w jakiś sposób powiązane z przyrodą. Wielbiciele koni skorzystać mogą z ośrodka jeździeckiego, jest także fundacja "Hej Koniku" oferująca hipoterapię. Na tyłach rozległego terenu działa Zielone Przedszkole, chwalące się działalnością zbliżoną do przedszkoli skandynawskich - zapewnia dzieciom dużo zajęć na świeżym powietrzu, dużo swobody i nauki samodzielności. 



Folwark Bródno z czystym sumieniem polecić można jako cel spędzenia weekendowego popołudnia na świeżym powietrzu. Niestety jednak teren dostępny jest dla zwiedzających okresowo. Warto śledzić aktualne informacje na stronie internetowej - http://pgrbrodno.pl/folwark/. Na szczęście dość często w roku organizowane są imprezy ogólnodostępne, wśród nich wspomniane już Święto Dyni, a w lecie w jeden dzień tygodnia folwark otwarty jest w ściśle określonych godzinach. Jeśli nie zdążycie przed zimą - jest duża szansa, że w okolicach Wielkanocy folwark powtórzy tegoroczne powitanie wiosny i warsztaty świąteczne :)








sobota, 23 września 2017

Hala Koszyki

Tradycja miejskich hal targowych sięga w Warszawie XIX wieku. Wtedy to na Placu Żelaznej Bramy powstała hala zwana Gościnnym Dworem. Nieco później zbudowane zostały, istniejące do dziś, Hale Mirowskie. W między czasie pojawiła się także hala na targowisku Sewerynów, w rejonie obecnej ulicy Kopernika. Później były jeszcze hale na nieistniejącym dziś Placu Kazimierza Wielkiego (wtedy zwanym Placem Witkowskiego - między Towarową a Żelazną, na osi ulicy Siennej) oraz bohaterka dzisiejszego artykułu - Hala Koszyki. Zanim do niej przejdziemy, dopowiedzieć warto, że bogaty zbiór hal uzupełniały jeszcze hale lokalne, dzielnicowe - hala na Kercelaku na Woli, Hala Świętojerska na Nowym Mieście i sporo poźniej także Hala Marymoncka na Żoliborzu.

Halę Koszyki wzniesiono w latach 1906-1909. Nazwa, choć logicznie wydaje nam się pasująca do zakupów, ma jednak inną genezę. Jeszcze przed halą istniał tu bowiem Folwark Koszyki. Owe koszyki z wikliny stanowiły umocnienia wałów o charakterze kontrolno-sanitarnym tzw. Okopów Lubomirskiego, które tędy przebiegały.



Początkowo hala funkcjonowała jako zadaszony bazar spożywczy. W dobie socjalizmu przemianowano ją na Spółdzielczy Dom Handlowy "Koszyki", a następnie w latach 60-tych stworzono z niej tzw. wzorcowy socjalistyczny supermarket. Prawdziwą renomę przeżywała jednak przed wojną - była wtedy dość ekskluzywnym i nowoczesnym targowiskiem ze starannie zaprojektowanymi stoiskami (np. mięsne miały marmurowe lady), zelektryfikowanymi chłodniami i bieżącą wodą (na tamte czasy duże luksusy!). 

W 2006 roku wyłączono halę z użytkowania ze względu na katastrofalny stan techniczny. Halę zakupił prywatny deweloper i zdemontował rozsypującą się konstrukcję, jednakże kryzys finansowy spowodował zaprzestanie prac. Kolejny deweloper przejął dalsze prace i po koniecznej rozbiórce, zrekonstruował halę, w dużej mierze wykorzystując odrestaurowane oryginalne elementy. Efekt możemy podziwiać dziś już w całej krasie :)



Imponujące wrażenie robią zwłaszcza dwa budynki bramne. Zachowano na nich oryginalne dekoracje nawiązujące do charakteru hali - wołowe łby, płaskorzeźby roślin spożywczych. Dojrzeć możemy także podpis projektanta oryginalnej budowli. O warszawskim rodowodzie hali przypominają syrenki :)




Podczas renowacji odkryto i wyeksponowano oryginalne reklamy ścienne, jedna z nich także w wersji pisanej jeszcze cyrylicą. Pod napisami widzimy zabytkowe płytki ceramiczne.




Wnętrze zrekonstruowanej Hali stanowi dziś centrum gastronomiczno-rozrywkowe, wiele lokali czynnych jest do późnych godzin nocnych. Przewijając się pomiędzy stołami i wybierając smakowite dania, możemy podziwiać zrewitalizowaną stalową konstrukcję, która od samego początku stanowiła dumę tej budowli. Stal użyta do niej miała początkowo posłużyć do... wzmocnienia Twierdzy Modlin. Wymogi wojskowe okazały się jednak zbyt surowe, za to doskonale przydała się tutaj :)




 Wśród wielu dostępnych potraw, zjeść możemy nawet same... koszyki.






Pozytywnie zaskakuje duża liczba neonów, często bardzo stylistycznych, nawiązujących do czasów ich dawnej świetności. Swój własny neon ma tu nawet.. kosz na śmieci ;)





Z historią Hali i jej poszczególnych elementów zapoznają nas dobrze przygotowane tabliczki informacyjne. 





Hala pełna jest detali i ciekawych rozwiązań architektonicznych, stąd podczas spaceru po jej wnętrzu warto się rozglądać uważnie i wypatrywać cieszących oko szczegółów. Wiele z nich ma zabytkowy rodowód lub w twórczy sposób wykorzystuje konstrukcję hali.





Na koniec warto zauważyć kilka kwestii związanych z rekonstrukcją Hali Koszyki. Rekonstrukcja ta wykonana została w sposób swobodny i twórczy, co jednak ani trochę nie pogarsza wizerunku Hali, a wręcz doskonale taka metoda się tutaj spisała. Choć nie jest to wierny obraz ani przedwojennej ani powojennej wersji konstrukcji (która z resztą pozbawiała halę większości detali), to konglomerat tych obu rozszerzony o nowe koncepcje i powiązany z duchem współczesności robi zarówno autentyczne, jak i przyjemnie nowoczesne wrażenie. Całość wypadła więc naprawdę bardzo dobrze, a ilu mieszkańców przyciąga to miejsce - sprawdźcie sami, najlepiej w jakiś weekendowy wieczór :)


środa, 28 czerwca 2017

Zielone Szare Domy

W sercu Starego Mokotowa, prócz willi i kamienic, znajduje się unikalny zabytek modernizmu - kolonia mieszkaniowa "Szare Domy". Choć wewnątrz pełna zieleni, to w nazwie szara... dlaczego? A to z powodu szarej cegły cementowej, charakterystycznej dla Warszawy lat 20-tych / 30-tych, z której zostały zbudowane jej domy. Ów cegła dziś wyróżnia osiedle spośród otaczającej zabudowy, choć niestety nosi okaleczenia czasów wojny...



"Szare Domy" powstały w latach 1928-1932 za sprawą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i wybudowane zostały jako dwa niezależne zespoły budynków - tzw. zespół Rakowiecka pomiędzy ulicami Akacjową i Fałata oraz zespół Narbutta między Fałata i Łowicką. Zapewnić miały komfortowe jak na owe czasy warunki mieszkaniowe z przestronnymi, doświetlonymi pokojami i wieloma udogodnieniami. Cała kolonia obejmowała nie tylko mieszkania, ale także własne "zaplecze" gospodarczo-sklepowo-towarzyskie. Posiadała własną kotłownię, pralnię, salę zebrań, sklep spożywczy a nawet kawiarnię - "Ustronie".






Na co dzień osiedle kryje swoje wewnętrzne oblicze bramą od strony ulicy Narbutta, ale od niedawna raz do roku ożywa - dzięki pasjonatom i przy wsparciu różnych instytucji, którzy to zainicjowali Festiwal Otwarty Szare Domy :) 17 czerwca 2017 odbyła się druga edycja Festiwalu, podczas której brama została szeroko otwarta na gości z zewnątrz :) A co za bramą? Zobaczmy!




Trafiamy na tonące wręcz w zieleni, ogromne wewnętrzne patio-ogród. Zieleń niemalże dosłownie wchodzi do okien, a zarazem tworzy dobry kontrast z cementową szarą cegłą :) Na dziedzińcu warto zatrzymać się i zamyślić nad okupacyjną kapliczką, która stanęła tutaj w 1943 roku.




















 Smutną niestety historię z nią związaną przeczytać możemy na bocznej tabliczce.


Kapliczka jest unikatem wśród i tak już niezwykłych warszawskich kapliczek podwórkowych - ze względu na kamienną rzeźbę, która wyróżnia ją spośród mniejszych zazwyczaj i lżejszych figurek.

Na jednej ze ścian przyciąga uwagę dawny domofon. Co prawda w niezbyt dobrym stanie, ale elektronika i nowoczesność wypiera co raz bardziej ślady przeszłości, więc jest on dziś prawdziwym unikatem.


Nawet obiekty drobnej architektury przyjemnie wkomponowane zostały w zieleń osiedla.








Niestety na ponowne oficjalne otwarcie bram Szarych Domów poczekać musimy aż do kolejnego roku (miejmy nadzieję, że Festiwal dalej pozostanie w tak dobrych rękach! :)). Tymczasem jednak warto choć zatrzymać się przy bramie (ul. Narbutta 82) i z tej perspektywy zajrzeć na dziedziniec. A także przyjrzeć się śladom historii, tak licznie widocznym w szarej cegle..